Właściwie cóż można o tym filmie powiedzieć? Błaha i nieco naiwniutka historia o dziewczynie z tytułowego "dobrego domu", takiego, co żyje sanacyjnymi wspomnieniami dawnej świetności i takiego, co to ksiądz kanonik w rodzinie i przyjęcie urodzinowe w pałacyku pod miastem. Dziewczyna ta w sylwestrowy wieczór ucieka gogusiowatemu narzeczonemu. Zakończenie naprawdę nie wydało mi się ani wiarygodne, ani satysfakcjonujące, akcja zawisa "w pół słowa" i film się kończy. Brakło też jakichś zabawnych scen, czy powiedzonek. Może tylko służący podpijający z kieliszków gości miał być zabawny...
Co mogę docenić, to naprawdę nieźle zrealizowane zdjęcia zbiorowe podczas sylwestra w domu studenckim i pałacu. Można poczuć ducha ówczesnych zabaw noworocznych i porównać warunki. Może jeszcze śliczna niczym Audrey Hepburn Krystyna Stypułkowska. I Elżbieta Czyżewska w roli wrednej nieco rywalki do serca inżyniera Łokietka. Reszta gdzieś tam sobie jest, ale te 90 minut trochę mi się dłużyło.