Kolejny polski film o bólu i depresji. Ból, depresja, smutek, złe dzieciństwo, ponure mieszkanie, psychoza, strach, psychiatra, szpital no i ... "rybi chuj".
W takim wypadku powiedz proszę jakiego typu filmy rodzimej ekranizacji spełniłyby Twoje oczekiwania?
Więcej pozytywnych, niegłupich, lekko naiwnych filmów jak np. Zakochany anioł i będzie radośniej w polskim kinie
A powiedz proszę co oznacza "niegłupich" i "pozytywnych"? Dla każdego to coś innego, przecież jak widać po opiniach to film Zakochany anioł też nie każdemu przypadł do gustu. Jak ktoś jest marudą to mało co przypadnie do gustu.
Jak ktos jest maruda to bedzie w pelni zadowolony z polskich smutnych filmow, z Np. Placu Zbawiciela czy maratonu z Mialczynskim od Domu wariatow wlacznie ;)
To, że ktoś doceni takie filmy nie jest jednoznaczne z tym jakoby był marudą. Maruda równie dobrze może być zadowolona z obejrzenia filmu Rejs, bo jest w nim kilka dialogów w marudnym stylu.
Matko Boska, przecież "Zakochany Anioł" był gorszy nawet od tej etiudki, od której się zaczął temat. Ból i cierpienie nie oznaczają złego filmu, a nadzieje i miłość dobrego. A naiwny i infantylny to już szczególnie nie są synonimy dobrego filmu.
Zgadzam się po części z rhinocerose. Ktoś kiedyś powiedział że "nie sztuką jest zrobić film o smutku i depresji, ale sztuką jest zrobić dobrą komedię". Wybieram się na Fanatyka i zobaczymy co to będzie. Choć szczerze po trailerze (w którym Cyruws strasznie się chaotycznie rzuca) nie przewiduje rewelacji.
To nie jest film o żadnej depresji czy bólu. Tylko, żebyś miał pojęcie co oglądasz musiałbyś najpierw zrozumieć czym są pasty, kto je pisze, gdzie je wrzuca i o czym najczęściej traktują.
Biały ma rację. Rozumienie kontekstów jest ważne dla różnych dzieł - nie zrozumiesz Makbeta w pełni, jeśli nie będziesz wiedział, w jakim czasie literackim jest osadzony i jaki jest kontekst dla powieści.
I mając jako materiał bazowy głupiutki tekścik o wąsatej piłce, która szła wypierdzieć się do lasu, by ryb nie płoszyć... Ja rozumiem, że czarna komedia to nasza specjalność, ale czy naprawdę musimy się do niej zmuszać? Jak coś ma być słodko-gorzkie to niech ma słodko-gorzkie korzenie, a nie "mem słowny zekranizowany na smutno" :(